— Król nie wie!... — krzyknął d‘Artagnan. — Ależ pani! zastanów się nad następstwami twego kroku. Nikt z osób, należących do dworu, nie powinien nic podobnego przedsiębrać bez wiedzy królewskiej.
— Ja już nie należę do dworu.
D‘Artagnan patrzył na młodą dziewczynę z wzrastającem zdziwieniem.
— O! bądź pan spokojny; wszystko było przewidziane, a choćby nie było, to już za późno zmienić moje postanowienie, gdyż już się to stało.
— A więc czegóż jeszcze pani żądasz?
— Panie, na litość, jaka się należy nieszczęściu, na szlachetność twej duszy, na honor szlachcica, zaklinam cię, abyś złożył przysięgę.
— Jaką?
— Przysięgnij, panie d‘Artagnan, że nie powiesz królowi, żeś mię widział i że jestem u Karmelitanek.
D‘Artagnan pokiwał głową.
— Nie!... — rzekł — na to nie przysięgnę.
— A dlaczegóż?
— Bo znam króla, bo znam ciebie, pani, bo znam dobrze i siebie, bo znam ludzi. Nie, na to nie przysięgnę.
— A więc — krzyknęła La Valliere z odwagą, do jakiej wydała się niezdolną — jabym cię była błogosławiła do końca dni moich, a teraz bądź przeklęty, ponieważ przez to uczynisz mnie najnikczemniejszą ze wszystkich istot na świecie.
Powiedzieliśmy, że d‘Artagnan znał się dobrze na wyrazach, pochodzących z serca, nie mógł się więc tym oprzeć.
— Ha, niechże już tak będzie, skoro pani chcesz!... — odrzekł. — Bądź spokojną, nie powiem nic królowi.
— O, dziękuję ci! dziękuję, panie — zawołała La Valliere — jesteś najszlachetniejszym z ludzi.
I w uniesieniu radości schwyciła rękę d‘Artagnana i mocno ją ścisnęła.
D‘Artagnan był rozrzewniony.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.
— 69 —