Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.
—   80   —

nych — powiadam panu, że Holandja jest krajem, dającym przytułek wszystkim ludziom, mnie uwłaczającym.
— Ależ! Najjaśniejszy Panie!...
— A, chcesz pan dowodów? dobrze, łatwo je znaleźć; boskądże pochodzą te obrzydłe paszkwile, które przedstawiają mnie, jako panującego bez chwały i sławy? Skąd, jeżeli nie z waszych drukarni? I gdyby tu byli moi sekretarze, pokazałbym ci ich tytuły, z wydrukowanem nazwiskiem autora.
— Najjaśniejszy Panie!... — odrzekł poseł — paszkwil nie jest dziełem całego narodu. Byłożby słusznie, aby tak wielki król, jakim jesteś, Najjaśniejszy Panie, czynił odpowiedzialnym cały naród za zbrodnie kilku szaleńców, mrących z głodu.
— Niech i tak będzie! mniejsza o to. Ale kiedy mennica Amsterdamu wybija obrażające mnie medale, czyż to jest dziełem, tylko kilku szaleńców?
— Potrzeba — przemówił na to Holender — aby Wasza Królewska Mość zupełnie się przekonał...
Król patrzył ciągle na Colberta, ale Colbert milczał, udając, że nie widzi pytającego wzroku króla. Wówczas d‘Artagnan, zbliżywszy się, wydobył sztukę monety z kieszeni, a podając ją królowi, rzekł:
— Oto jest medal, o którym mowa.
Król wziął go.
Wtenczas spostrzegł wybite na nim zarozumiałe wyobrażenie Holandji, która jak Jozue zatrzymywała słońce z tym napisem:
In cunspectu meo stetit Sol.
— „Na mój widok słońce się zatrzymało!... — krzyknął król rozgniewany. — Cóż teraz, to chyba nie zaprzeczysz, mój panie?
— A słońce — rzekł d‘Artagnan — tu jest!
I wskazał na wszystkie ściany gabinetu, pokryte wyobrażeniem słońca, z tym napisem:
„Nee pluribus impar“.
Gniew Ludwika, podsycany prywatnemi zmartwieniami, nie potrzebował tej podniety, aby wybuchnąć, w oczach też