Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.
—   81   —

widać było piorun, mający uderzyć. Lecz wzrok Colberta powstrzymał go. Poseł zaczął się tłumaczyć, mówiąc, że próżność narodowa nie pociąga żadnych następstw, że Holandja dumna jest z tego, iż z tak małemi zasobami może stanąć narówni z innemi wielkiemi narodami, a jeżeli duma ta upoiła cokolwiek jego rodaków, prosił króla, aby to puścił w niepamięć. Król zdawał się szukać rady, spojrzał na Colberta, ten milczał. Znów potem spojrzał na d‘Artagnana. Ten wzruszył ramionami.
Poruszenie to było usunięciem zapory dla gniewu królewskiego, hamowanego od dawna. Przytomni, nie wiedząc, jak daleko gniew ten uniesie króla, milczeli. Drugi poseł, korzystając z tego, zaczął także tłumaczyć się. Kiedy mówił, król, wpadając powoli w zamyślenie o osobistem cierpieniu, słuchał jego wzruszonego głosu, jak człowiek roztargniony słucha głosu kaskady. Jednocześnie d‘Artagnan zbliżył się do Saint-Agnana i głosem tak wyraźnym, aby i król słyszał, rzekł:
— A wiesz nowinę, hrabio?
— Jaką nowinę? — spytał Saint-Agnan.
— O pannie La Valliere.
Król zadrżał i mimowolnie postąpił ku rozmawiającym.
— I cóż jej się stało?... — zapytał Saint-Agnan.
— E! biedne dziecię — odrzekł d‘Artagnan — wstąpiła do klasztoru.
— Do klasztoru!... — wykrzyknął król, lecz uspokoił się, przypomniawszy sobie ważność chwili. Wszelako nie przestawał przysłuchiwać się z natężoną uwagą.
— Do jakiego klasztoru?... — spytał Saint-Agnan.
— Do Karmelitanek w Chaillot.
— Któż ci, u djabła, mówił o tem.
— A ona sama.
— Toś ją widział?
— Sam ją tam zaprowadziłem.
Król nie stracił z tego and słowa, burzył się i czerwienił.
— Ale dlaczegóż to uczyniła?... — spytał Saint-Agnan.