Manicamp i Malicorne, chociaż ich nie wołano, poszli również za królem. Pięć koni było przygotowanych. Dwa zostały wzięte przez króla i d‘Artagnana. Dwa przez Malicorna i Manicampa. Paź wsiadł na piątego. Wszyscy popędzili pędem.
W dziesięć minut stanęli w Chaillot. Król rzucił się, w całem znaczeniu tego wyrazu, z konia, ale jakkolwiek raptownie to wykonał, już d‘Artagnan przytrzymywał mu rumaka. Król podziękował skinieniem i cisnął cugle paziowi. Podskoczył do przedsionka i wszedł do mównicy. Manicamp, Malicorne i paź pozostali na dziedzińcu, d‘Artagnan poszedł za królem.
Król, wchodząc tam, ujrzał odrazu Ludwikę, nie klęczącą, lecz leżącą u stóp ogromnego krzyża kamiennego.
Młoda dziewczyna, rozciągnięta na wilgotnej marmurowej podłodze, zaledwie widoczna była w słabem świetle, jakie dochodziło tutaj przez wąskie zakratowane okno, osłonięte pnącemi się roślinami. Była jak martwa, zimna jak kamień, na którym leżała. Widząc ją w tym stanie, król, wydał okrzyk przerażenia, na który przybiegł d‘Artagnan. Król chwycił ją wpół, d‘Artagnan dopomógł mu ją podnieść. Król wziął ją wówczas na ręce, starając się przywrócić ją do życia. D‘Artagnan mocno zadzwonił. Zbiegły się siostry karmelitanki. Świętobliwe panny wydały krzyk zgrozy, spostrzegłszy kobietę w objęciach mężczyzny. Przełożona nadeszła, a znając le-