Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T4.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
—   96   —

Księżna zamyśliła się chwilę.
— Wszystko dla ciebie uczynię, prócz tego, Najjaśniejszy Panie.
— A tak! doradzasz mi rozpacz, posuwasz mię do tej ucieczki ludzi słabych, radzisz mi gniew i wybuch. Moja siostro, miej litość, pierwszy raz w życiu proszę cię, siostro, w tobie cała moja nadzieja.
— A! Najjaśniejszy Panie, ty płaczesz?
— Tak, z wściekłości i poniżenia, bo poniżony jestem aż do prośby! ja, król!... Całe życie przeklinać będę tę chwilę. Moja siostro, w jednej minucie dałaś mi tyle uczuć boleści, ilebym może nie zaznał w najsmutniejszych kolejach życia.
I królowi łzy popłynęły obficie! lecz były to łzy gniewu i wstydu.
Księżny łzy te nie wzruszyły, bo kobieta najlepsza, w przystępie obrażonej dumy, nie zna litości, lecz zlękła się, aby łzy te nie poruszyły innych namiętności w sercu króla.
— Rozkazuj więc, Najjaśniejszy Panie! a ponieważ przenosisz moje poniżenie nad swoje, chociaż moje stanie się publicznem, gdy tymczasem twoje miałoby tylko mnie za świadka, mów, będę posłuszną królowi.
— Nie! nie, Henrjetto — zawołał Ludwik, uniesiony wdzięcznością — uczynisz tylko zadość prośbie brata.
— Nie mam brata, gdy muszę być posłuszną rozkazom.
— Czy chcesz, ażebym ci oddał całe królestwo, w dowód wdzięczności!...
— O!... jakże mocno kochasz wtenczas, kiedy prawdziwie kochasz.
Król nic nie odpowiedział. Całował tylko rękę księżny.
— A więc — rzekł — przyjmiesz tę biedną dziewczynę, przebaczysz i poznasz jej słodycz i prawość charakteru.
— Będę ją trzymała w moim domu!...
— Dla mojej przyjaźni obchodź się z nią dobrze, Henrjetto!
— Dobrze!... będę ją traktowała, jak twoją faworytę.
Król powstał. Słowami, które się tak niezręcznie wyrwały