Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.
—   105   —

— Bogu. Zamiarem moim jest wykonać śluby i zostać kawalerem maltańskim — odparł Bragelonne, cedząc słowo po słowie.
Ostatni ten cios zachwiał Athosem, sam książę czuł się wzruszonym. Pan de Beaufort wpatrzył się w oblicze młodzieńca, a chociaż ten miał oczy spuszczone, wyczytał z jego rysów niezłomne postanowienie, przed którem wszystko musiało się ugiąć. Athos znał tę głęboko czującą i nieugięta duszę. Nie liczył na to, aby zwrócić ją z nieszczęsnej drogi, jaką sobie obrała.
Uścisnął rękę, którą wyciągnął do niego książę.
W dziesięć minut potem, książę był już daleko od zamku.
— Hrabio, za dwa dni wyjeżdżam do Tulonu, — odezwał się pan de Beaufort. — Czy podążysz za mną do Paryża, abym dowiedział się o twojem postanowieniu?
— Będę miał zaszczyt złożyć waszej książęcej mości podziękowania moje za dobroć — odparł hrabia.
— I w każdym razie przywieź mi wicehrabiego, czy pojedzie ze mną lub nie — dodał książę — na moje słowo, czekam tylko na twoje.
Pierwszy Athos powstał z siedzenia, mówiąc:
— Późno już... Do jutra, Raulu!
Raul podniósł się także i przystąpił, aby uściskać ojca. Ten przytulił go do piersi i rzekł zmienionym głosem:
— Za dwa dni masz mnie więc opuścić, opuścić na zawsze, Raulu?
— Panie — odparł młodzieniec — miałem zamiar własną szpadą serce swoje przebić na wylot, lecz mógłbyś mnie posadzić o tchórzostwo; zrzekłem się tego zamiaru, gdyż wtedy przeszłoby nam rozstać się na zawsze.
— Wyjeżdżając, również mnie porzucasz, Raulu.
— Panie, raz jeszcze mnie wysłuchaj, błagam cię o to. Jeżeli nie odjadę, umrę tutaj z miłości i bólu. Wypraw mnie co prędzej, lub ujrzysz, jak nikczemnie wyzionę ducha w twoich oczach, pod twoim dachem; to silniejsze nad wolę moją,