Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.
—   114   —

ręki do tego, lecz jeszcze bronić jej będziesz, według możności, jakbym ja sam to czynił.
— Przysięgam!... — odpowiedział de Guiche.
— A kiedyś, gdy oddasz jej jaką wielką przysługę, kiedyś gdy dziękować ci za to będzie, przyrzeknij mi, że powiesz jej te słowa: „Wyświadczyłem ci tę przysługę, pani, z polecenia pana de Bragelonne, któremu tyle złego zrobiłaś.“
— Przysięgam!... — wyszeptał rozrzewniony de Guiche.
— To wszystko. Żegnaj!.. jutro lub pojutrze wyjeżdżam do Tulonu. Jeżeli masz kilka godzin wolnych, poświęć mi je.
— Wszystkie!.. wszystkie!.. — wykrzyknął młodzieniec.
— Dzięki!..
— A co teraz robić zamyślasz?...
— Mam się zejść z panem hrabią u Plancheta, gdzie spodziewamy się zastać pana d‘Artagnana.
— Pana d‘A.rtagnana?...
— Pragnę uściskać go przed wyjazdem. Jest to człowiek zacny, który mnie kochał.
— Adieu, przyjacielu drogi; czekają na ciebie z pewnością; zastaniesz mnie, skoro zechcesz, w mieszkaniu hrabiego.
Uścisnęli się.