— Dobrze, mości książę.
— A jako człowiek czynny i pracowity wydasz dużo pieniędzy.
— Spodziewam się, że tak.
— Intendent mój przygotował przekazy na tysiąc liwrów płatnych we wszystkich miastach południowych. Dostaniesz ich sto. Ruszaj kochany wicehrabio.
Athos przerwał księciu tę mowę.
— Zachowaj, mości książę, swoje pieniądze; u Arabów wojna prowadzi się pieniędzmi zarówno jak i ołowiem.
— Ja zaś chcę spróbować inaczej — odparł mu książę — a wreszcie znasz, hrabio, moje pojęcia o całej tej wyprawie: wiele hałasu, dużo strzałów, a ja zniknę wśród dymu, jeżeli tego potrzeba.
To mówiąc, pan de Beaufort chciał wszystko zagłuszyć śmiechem; źle się jednak z tem wybrał wobec Athosa i Raula. Spostrzegł się też natychmiast.
— A! tacy to z was ludzie, że nie trzeba spotykać was po dobrze jedzonym obiedzie, zimni, sztywni i oschli, kiedy ja jestem pełen ognia, życia i wina. Nie, niech mnie djabli porwą! ciebie, wicehrabio, chcę na czczo tylko widywać; a ciebie, hrabio, nigdy, jeżeli się nie poprawisz.
Mówiąc to, ściskał rękę Athosa, który odparł mu z uśmiechem:
— Mości książę, nie głoś tak o swoich wielkich pieniądzach. — Przepowiadam ci, że zanim miesiąc upłynie, staniesz oschły, sztywny i zimny wobec kufrów twoich, a wtedy, mając obok siebie Raula, zdziwisz się, widząc go wesołego i hojnego, gdyż on to będzie miał nowiutkie talary na twoje usługi.
— Daj to Boże!... — wykrzyknął zachwycony książę. — Zostaniesz ze mną, hrabio.
— Nie, jadę z Raulem; polecenie, którem książę go obarczasz, jest ciężkie i trudne do spełnienia. Wasza książęca mość nie zastanowiłeś się, iż dałeś mu dowództwo pierwszego rzędu.
— To prawda. Lecz czyż nie można wykonać wszystkiego, gdy się jest doń podobnym?
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.
— 122 —