Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.
—   128   —

— Pan gubernator?
— Tak, panie, a jednak mój statek był rozbity, i to jak jeszcze! przód został nadziany na skałę Ś-tej Małgorzaty, a cieśla żąda sto dwadzieścia liwrów za naprawę.
— Kiedy tak — odparł Raul — uwalniam, cię od służby... Możesz odejść...
— Popłyniemy na Ś-ta Małgorzatę, czy zgadzasz się?... — rzekł potem Athos do Raula.
— Z chęcią, panie, trzeba wyjaśnić tę sprawę, zdaje mi się bowiem, że rybak nie wszystko nam opowiedział.
— I ja tak myślę, Raulu. Cała ta historja o człowieku w masce i w karecie, która znikła bez śladu, wydaje mi się zmyśloną dla pokrycia gwałtu, jakiego dopuścił się pewnie ten gbur, będąc na pełnem morzu, względem swego pasażera, aby ukarać go za to, że wsiadł na statek...
— Podejrzewam, że w karecie prędzej były skarby, niż człowiek jakiś.
— Przekonamy się, Raulu. Prawda, że szlachcic, o jakim opowiadał, podobny jest do d‘Artagnana, poznaję go po sposobie obejścia... Niestety! już my nie ci niezwyciężeni co dawniej! Kto wie, czy topór lub drag podłego rybaka nie dokonałby tego, czego najwprawniejsze szpady całej Europy, kule i granaty nie zdziałały przez lat czterdzieści!
Tegoż samego dnia wybrali się na Ś-tą Małgorzatę lekką łodzią, sprowadzona umyślnie z Tulonu. Wyspa pełna była kwiatów i owoców; wszystkie grunta uprawne służyły za ogród gubernatorowi. Pomarańcze, cytryny i figi gięły się pod ciężarem owoców złocistych i lazurowych. Rozkoszna wyspa była zgoła niezamieszkaną.
Bez wzgórz i skał, miała jednę zatokę, służąca do przybijania statków kontrabandzistów, którzy, dzieląc się zyskami z gubernatorem, składali czasowo na wyspie towary, pod warunkiem nie strzelania do zwierzyny i nie niszczenia ogrodów. Taki układ z kontrabandzistami pozwalał gubernatorowi utrzymywać ośmiu tylko ludzi w załodze fortecy, i dwanaście, zardzewiałych armat na wałach. Szczęśliwy był człowiek z tego