— Aramisa! — zawołał muszkieter pomieszany. — Widziałeś więc Aramisa?
— Widziałem po przegranej w Vaux, tak, widziałem Aramisa, uciekającego, ściganego, zgubionego na zawsze; Aramis tyle mi powiedział, iż wierzę skargom, jakie ten nieszczęsny wyrył na srebrnej tacy.
D‘Artagnan spuścił znękaną głowę.
— Otóż to — rzekł — w jaki sposób Bóg krzyżuje plany mądrości ludzkiej! śliczna mi tajemnica, o której piętnaście co najmniej osób w tej chwili rozprawia!
— Athosie, mówię ci, niech przeklętym będzie traf, który cię zbliżył do mnie w tej sprawie, albowiem obecnie...
— Cóż z tego! — rzekł Athos ze słodką powagą — czyż tajemnica, twoja traci co na tem, że ja wiem o niej? Czyż straszniejszych daleko nie posiadałem w mem życiu? Przypomnij sobie, mój drogi...
— Nigdy na tobie nie ciążyła tak niebezpieczna — odparł d‘Artagnan ze smutkiem. — Mam złowrogie przeczucie, że każdy, co się dotknie tej tajemnicy, umrze, umrze okrutnie...
— Stań się wola Boża, d‘Artagnanie! Ale otóż gubernator przyszedł.
D‘Artagnan i jego przyjaciele podjęli napowrót swoje role. Szorstki i podejrzliwy gubernator wobec d‘Artagnana był grzecznym i uniżonym. Dla podróżnych kazał zastawić obficie stół i, milcząc, obserwował ich bacznie. Athos i Raul poznali, że starał się podchodzić ich znienacka, lub złapać na jakiem słowie, czy uczynku; lecz żaden z nich nie dał się zmieszać. To, co powiedział d‘Artagnan, mogło wydać się prawdopodobnem. Po jedzeniu poszli wypocząć.
— Jak się nazywa ten człowiek? wstrętną ma fizjognomję rzekł Athos po hiszpańsku do muszkietera.
— De Saint-Mars odrzekł kapitan.
— Więc on będzie dozorcą młodego księcia?
— Czyż ja wiem? Może mnie zostawią na zawsze tutaj!
— Ciebie? Cóż znowu?
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.
— 134 —