Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.
—   139   —

skargi pogardzonych kochanków. Ty taką nie będziesz. Jestem pewien, że, gdybym był nalegał, abyś przyjaźń dla mnie w miłość zamieniła, byłabyś uległa, z obawy, ażebym życia sobie nie odebrał, lub ażeby mój szacunek dla ciebie się nie zmniejszył... Słodko mi jest umrzeć, wiedząc, iż zostaniesz wolną i zadowoloną. Pewien jestem, że kochać mnie będziesz, gdy mnie już nie stanie, bo zniknie obawa smutnych spojrzeń moich i zasłużonych wymówek! Będziesz mnie kochała, bo jakkolwiek przedmiot twego nowego uczucia wydaje ci się najdoskonalszym, czuję jednak, że nie jestem w niczem niższym od niego, a oddanie się moje tobie, pani, poświęcenie i śmierć moja z tej strasznej boleści dają mi w oczach twoich wyższość nad nim nieskończoną. Nie potrafiłem utrzymać skarbu, który do mnie należał. W naiwności serca mojego nie chciałem ci się stać natrętnym, a wiedziałem jednak, że kochasz mnie o tyle, iż gdybym był się starał płomień ten rozdmuchać, pokochałabyś była jeszcze więcej. To przekonanie odejmuje całą gorycz memu cierpieniu i doprowadza do tego, że winę przypisuję tylko sobie.
„Przyjmiesz ostatnie pożegnanie i błogosławić mnie będziesz, żem odszedł tam, gdzie milknie wszelka nienawiść, a pozostaje tylko miłość wieczna. Żegnaj, pani. Gdyby tego potrzeba było, krwią swoją okupiłbym szczęście twoje i jeszcze szczęśliwym czułbym się w niedoli mojej“.

„Raul, wicehrabia de Bragelonne“.

— Dobrze napisane — rzekł kapitan jednę rzecz można tylko zarzucić...
— Co takiego, powiedz pan? — zawołał Raul.
— List ten mówi wszystko, oprócz tego, co, jak trucizna śmiertelna, bije z oczu twoich i z serca; prócz o miłości bezrozumnej, jaką płoniesz jeszcze...
Raul pobladł i milczał.
— Czemu nie napisałeś tych słów jedynie:

„Pani!

„Zamiast przeklinać, kocham cię i umieram“.