D‘Artagnan stanął w Paryżu zdrów i cały, jak atleta, przygotowany do zapasów. Król nie spodziewał się go tak prędko i pojechał właśnie na polowanie w okolice Meudon.
D‘Artagnan, zamiast podążyć za królem, jakby to był dawniej zrobił, rozebrał się, wziął kąpiel i oczekiwał, aż powróci monarcha, znużony i zakurzony na polowaniu. Poświęcił godziny oczekiwania na to, ażeby obeznać się z położeniem i uzbroić przeciw możliwym złym szansom. Dowiedział się, że król od dwóch tygodni był ciągle smutny, że królowa-matka cierpiąca i smutna, że brat króla oddawał się praktykom, religijnym, bratowa zaś miała ciągłe spazmy, a pan de Guiche wyjechał na wieś do swego majątku. Dowiedział się, że Colbert był w wyśmienitym humorze, a pan Fouquet wzywał co dzień innego lekarza, że żaden nie pomagał i że główną chorobę jego uleczyćby mógł chyba doktór, znający się na polityce. Opowiedziano d‘Artagnanowi, że król jest czuły dla pana Fouqueta i pragnie mieć go zawsze przy swoim boku, lecz minister skarbu, ugodzony śmiertelnie w serce, nikł w oczach, pomimo promieni łaski królewskiej. D‘Artagnian dowiedział się, że panna de la Valliere stała się królowi niezbędną; że monarcha, jeżeli na polowaniu nie miał jej przy sobie, pisywał do niej po kilka razy, i to już nie wierszami ale prozą, co było znacznie niebezpieczniejszem i nie krótkie bileciki, ale listy, na czterech stronach pisane.