— Co znowu. Najjaśniejszy Panie!... czyżby pan de Gevres śmiał mnie zapytać nawet?...
To powiedziawszy, muszkieter wykręcił się na piecie i znikł po za drzwiami.
— Do Nantes!... — mruczał, schodząc ze schodów. — Dlaczego nie odważył się powiedzieć odrazu, że idzie na Belle-Isle?...
Przy drzwiach na dziedziniec dogonił go urzędnik z biura pana de Briene.
— Panie d‘Artagnan!.... — wołał — przepraszam...
— Co takiego, panie Ariste?...
— Jest tu przekaz od króla...
— Do waszej kasy?... — zapytał muszkieter.
— Nie, panie, do kasy pana Fouquet.
D‘Artagnan zdziwiony, czytał przekaz na dwieście pistolów, pisany własną ręką króla.
— To tak!... — pomyślał, podziękowawszy uprzejmie urzędnikowi pana de Brienne — więc to pan Fouquet zapłaci koszta podróży!... Mordioux!... tak zrobiłby tylko Ludwik XI-ty. Czemu nie kazał zapłacić z kasy pana Colberta?... Onby to z wielką radością uczynił!...
I, wierny zasadzie, ażeby nigdy nie przetrzymywać długo przekazów na okaziciela, udał się wprost do pana Fouquet, dla odebrania dwustu pistolów.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.
— 153 —