Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXV.
UCZTA POŻEGNALNA.

D‘Artagnan z czekiem w ręku zjawił się w biurze, gdzie mu powiedziano, że zapóźno już na wypłaty, że kasa zamknięta...
Odpowiedział tylko te słowa:
— Polecenie królewskie.
Urzędnik, zmieszany poważną fizjognomją kapitana, odezwał się, iż rozumie, że to jest godne poszanowania, lecz również godne są poszanowania zwyczaje banku, i że skutkiem tego uprasza oddawcę, aby raczył przyjść jutro.
Lecz d‘Artagnan nie rezygnował tak syzbko. Zdołał po długich perswazjach zmusić urzędnika, aby go zaprowadził do pana Fouqueta, ucztującego z przyjaciółmi w sali jadalnej.
Znajdowali się tam w komplecie wszyscy epikurejczycy, którzy niegdyś w rezydencji Vaux korzystali z rozumu i bogactw pana Fouqueta. Towarzysze w szczęściu, przywiązani i wierni, nie opuścili protektora swojego za zbliżeniem się burzy; pomimo groźnych chmur na horyzoncie, pomimo usuwania się gruntu z pod nóg ministra, otaczali go z uśmiechem na ustach, uprzedzający i oddani w niedoli, tak samo, jak w dniach powodzenia. Po lewej stronie ministra siedziała pani de Belliere, po prawej pani Fouquet; nie zważając na opinję świata, dwa te anioły opiekuńcze podały sobie ręce i podtrzymywały nieszczęśliwego człowieka, w chwili okrutnych przejść.
Fouquet uniósł się z fotela.