Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.
—   157   —

— Dokądże ucieknę?
— Do Szwajcarii, do Sabaudji, dokądkolwiek, lecz uciekaj!
— Jeżeli Jego ekscelencja ucieknie — odezwała się pani de Belliere — powiedzą, że, czując się winnym, uczynił to ze strachu.
— Więcej powiedzą... powiedzą, że zabrałem z sobą dwadzieścia miljonów...
— Napiszemy pamiętniki pańskie i wykażemy twoja niewinność — rzekł La Fontaine — lecz teraz uciekaj!
— Zostanę — przerwał Fouquet — a wreszcie, czyż nie mam gdzie schronić się przed napaścią?
— Masz przecie Belle-Isle!... — zawołał opat Fouquet.
— Z Nantes pojadę na moją wyspę, tamtędy droga prowadzi; cierpliwości zatem, panowie!
— Chcesz być w Nantes pierwej, tyle drogi!.... — rzekła pani Fouquet.
— Tak, wiem o tem — odparł Fouquet — lecz cóż na to poradzić? król wzywa mnie... Przeczuwam, pewny nawet jestem, że wzywa, aby mnie zgubić; odmówić jednak przyjazdu nie mogę, bo okazałbym bojaźń.
— Otóż znalazłem sposób na wszystko!... — wykrzyknął Pellison — pojedziesz pan do Nantes.
Fouquet spojrzał na niego zdziwiony.
— Pojedziesz pan z przyjaciółmi, swoją własną karetą aż do Orleanu, a nawet aż do Nantes. Będziesz gotów do obrony, jeżeli cię zaczepią, a do ucieczki, jeżeli będą grozić; jednem słowem, zabierzesz ze sobą na wszelki wypadek pieniądze, a choćbyś uciekał nawet, będzie to wyglądało, jakbyś śpieszył na rozkaz króla; a potem gdy dotrzesz do morza, popłyniesz do Belle-Isle; i stamtąd puścisz się, dokąd ci się żywnie spodoba, rozwiniesz lot, jak orzeł, który wzbija się w przestrzeń, skoro go zaatakują w gnieździe.
— Uczyń tak — rzekła pani de Belliere.
— Uczyń, uczyń!... — zawołali przyjaciele.
— Niechże się stanie według woli waszej — odparł Fouquet — zrobię, jak chcecie.