Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXVII.
DWA GABARY.

D‘Artagnan udał się w drogę. Fouquet także wyjechał pospiesznie i ze wszelkiemi ułatwieniami, jakie obmyślili dla niego wierni i przywiązani przyjaciele. Pierwsze chwile podróży tej, a właściwie powiedziawszy, ucieczki, zakłócał ciągły niepokój i obawa pogoni. Powoli jednak wszystkie obawy pierzchły; minister skarbu wmówił w siebie, iż za wielka przestrzeń dzieli go od wrogów, ażeby którykolwiek był w stanie go dosięgnąć. Co się tyczy pozorów wyjazdu, postarali się o nie wierni przyjaciele. Czyż nie jechał na spotkanie króla w Nantes, a pośpiech sam czyż nie dowodził gorącego pragnienia usług dla monarchy?
Znacznie też uspokojony, choć zmęczony okrutnie, przybył do Orleanu, gdzie zastał piękny, ośmiowiosłowy gabar, przygotowany przez wysłanego naprzód kurjera. Fouquet bez straty czasu wsiadł na statek i odbił od brzegu. Gabar lotem ptaka sunął po nurtach Loary. Do Beaugency żaden wypadek nie zatrzymał szybkiej podróży. Nagle na zakręcie rzeki ujrzano w oddali żagiel dużego gabara, płynącego także z biegiem wody. Wioślarze Fouqueta wydali okrzyk zdziwienia.
— Co się stało? — zapytał minister.
— Panie miłościwy — odrzekł sternik statku — to coś prawdziwie niepojętego: jakiś gabar szybko, jak huragan, płynie za nami.