Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.
—   178   —

Muszkieter wyszedł, lecz zaledwie był w korytarzu, na drugim końcu którego Fouquet oczekiwał, gdy przywołał go z powrotem dzwonek królewski.
— Czy bardzo był zdziwiony?... — zapytał król.
— Kto taki... Najjaśniejszy Panie?
Fouquet — powtórzył król, nie dodając żadnego tytułu, co utwierdziło podejrzenia muszkietera.
— Nie, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział.
— Dobrze.
I po raz drugi Ludwik odprawił d‘Artagnana.
Fouquet nie ruszał się z tarasu, gdzie go zostawił muszkieter!
Odczytywał list, który zawierał te słowa:
„Knują coś przeciw panu. Nie ośmielą się może zaatakować pana w zamku, lecz pewnie nastąpi to przy powrocie. Mieszkanie otaczają muszkieterowie. Nie powracaj pan, biały koń czeka na pana poza esplanadą“.
Fouquet poznał pismo i gorliwość Gourvilla, a nie chcąc skompromitować wiernego przyjaciela, w razie gdyby go aresztowano, podarł list na drobne kawałki i cisnął na wiatr przez balustradę.
D‘Artagnan zaszedł go, gdy patrzył na rozlatujące się ostatnie kawałki papieru.
— Ekscelencjo — przemówił — król czeka na pana.
Fouquet wyprostował się, podniósł głowę do góry i, zdecydowany stawić czoło burzy, wszedł śmiało do gabinetu monarchy. Król, nie podnosząc się z krzesła, skinął lekko głową i zapytał troskliwie:
— Jakżeż tam ze zdrowiem, panie Fouquet?
— Mam właśnie paroksyzm febry, lecz jestem na usługi mojego króla.
— Cieszy mnie to; jutro zbiera się wielka rada stanów: czy masz pan gotową przemowę?
Fouquet spojrzał na króla zdziwiony.
— Nie mam, Najjaśniejszy panie — powiedział — lecz powiem z pamięci. Znam stan interesów dokładnie, nie potrze-