— Zupełnie to samo myślałem.
— Zatem, to niezawodne!... — zawołał Aramis wesoło.
— Korzystaj z pierwszego wrażenia, jakie sprawi to postanowienie, i ułóżcie się, drogi Aramisie.
— O!... bądź spokojny!
— A teraz, panie — rzekł d‘Artagnan do oficera — przyjm tysiączne podziękowania! Zyskałeś trzech przyjaciół, oddanych ci na śmierć i życie.
— Tak — dodał Aramis.
Porthos skinął głową jedynie.
D‘Artagnan po czułem uściskaniu przyjaciół, opuścił Belle-Isle razem z nieodłącznym towarzyszem, dodanym mu przez Colberta. D‘Artagnan, powracając na pokład okrętu, rozważał w myśli wszystko o czem się dowiedział. To też, stając na pokładzie okrętu, nasz kapitan muszkieterów miał już gotowy plan. Zwołał natychmiast radę. Rada owa składała się z ośmiu oficerów, będących pod jego rozkazami.
D‘Artagnan zgromadził ich w pokoju na tyle okrętu, odkrył głowę i zaczął w te słowa:
— Panowie, jeździłem dla obejrzenia Belle-Isle, znalazłem tam załogę mocną a co więcej, przygotowania do obrony, która może być bardzo silna. Mam tedy zamiar sprowadzić tu dwóch oficerów, abyśmy mogli porozumieć się z nimi. Skoro znajdą się odłączeni od swego wojska i swoich armat, łatwiej nam pójdą układy. Czy takie jest wasze zdanie, panowie?...
Powstał dowódca artylerji.
— Panie — rzekł z uszanowaniem, lecz ze stanowczością zarazem — powiadasz, że forteca szykuje się do obrony. A zatem, według tego, co mówisz, chce ona stawić opór prawej władzy?
— Belle-Isle jest to własność pana Fouqueta i z dawnych czasów ma prawo uzbrojenia wewnętrznego.
Major się poruszył.
— Nie przerywaj pan — ciągnął d‘Artagnan. — Powiesz mi, że prawo zbrojenia się przeciw Anglikom nie jest prawem zbrojenia się przeciw swojemu królowi. Lecz sądzę, że nie
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.
— 215 —