Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
—   22   —

Porthosa i kilku ówczesnych epikurejczyków. Aramis przywitał go uprzejmie, posadził na najwygodniejszem miejscu; zaś obecni panowie, poznawszy z twarzy muszkietera, że chce pomówić z Aramisem, pożegnali ich i wyszli. Porthos nie ruszył się. Po dobrym obiedzie spał w najlepsze na krześle. Nie przeszkadzał więc w rozmowie; chrapanie jego było tak jednostajne, że można było rozmawiać, jakby przy odgłosie basetli. D‘Artagnan pojął, że on to powinien wszcząć rozmowę. Objaśnienia, jakie chciał zebrać, były drażliwe, dlatego też przystąpił wprost do rzeczy:
— Otóż i jesteśmy w Vaux?... — rzekł.
— Czy podoba ci się to miejsce?
— Bardzo! i pokochałem nawet pana Fouquet.
— Nieprawdaż? taki uprzejmy!
— Nie można być nim więcej!
— Mówią, że król z początku był bardzo względem niego zimny, ale potem udobruchał się?
— A więc nie byłeś tam obecny, skoro powiadasz: „Mówią!“
— Nie! zajmowałem się właśnie tymi panami, którzy stąd odeszli, oraz przedstawieniem teatralnem jutrzejszem i karuzelą.
— A! prawda, jesteś kierownikiem tutejszych zabaw!
— Jak wiesz, jestem przyjacielem zabaw i pomysłów. Miałem zawsze trochę poetyckiej żyłki.
— Czy wiesz, co mi przyszło do głowy podczas wieczerzy?
— Nie, ale opowiedz mi, bo inaczej nie zgadnę... ty masz zawsze pełno pomysłów.
— Oto przyszło mi na myśl, że Ludwik XIV-sty nie jest prawdziwym królem Francji!
— Co?... — rzekł Aramis i mimowolnie spojrzał w oczy d‘Artagnana.
— Że nim jest Fouquet.
Aramis odetchnął i rzekł z uśmiechem.
— Więc i ty, jak inni, jesteś zazdrosnym. Założyłbym się, że ci tę myśl nasunął Colbert.
D‘Artagnan, chcąc udobruchać Aramisa, opowiedział mu niemiłe zdarzenie Colberta, z powodu wina w Melun.