Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.
—   228   —

warowni. Rady i pomocy domagała się od dowódców. Aramis, blady i upadły na duchu, ukazał się w oknie, wychodzącem na wielki dziedziniec, oświeciwszy twarz swoją dwiema pochodniami; roiło się tam od żołnierzy, wyczekujących rozkazów, i mieszkańców, z przerażeniem błagających o pomoc.
— Dzieci moje — przemówił d‘Herblay głosem smutnym i dźwięcznym — pan Fouquet, opiekun wasz, przyjaciel, wasz ojciec, został z rozkazu króla uwięziony i zamknięty w Bastylji.
Przeciągły okrzyk zgrozy i wściekłości wzniósł się ku oknu, w którem stał biskup.
— Pomścijmy Fouqueta! — krzyczeli najzapaleńsi. — śmierć królewskim!
— Nie, dzieci moje — uroczyście odpowiedział Aramis — nie trzeba, nie stawiajcie oporu. Król jest wysłannikiem Boga. Król i Bóg dotknęli pana Fouquet. Kochajcie Boga i króla, których ręka spadła na niego, a nie mścijcie się za opiekuna waszego, nie starajcie się o to nawet. Daremnie poświęcilibyście siebie, żony wasze, dzieci, mienie i wolność waszą. Złóżcie broń, przyjaciele! skoro król tak każe i w spokoju powróćcie do domów. Ja to nakazuję wam, ja proszę was o to, ja, nakoniec, jeżeli tego potrzeba, żądam tego od was w imieniu pana Fouqueta.
Tłumy, zgromadzone pod oknem, zawrzały z gniewu i przerażenia.
— Wojsko Ludwika XIV wkroczyło na wyspę — mówił dalej Aramis. — Odtąd więc już nie bitwa, lecz rzeź wynikłaby z tego. Rozejdźcie się więc i puśćcie wszystko w niepamięć, ja to raz jeszcze rozkazuję wam w imieniu pana Fouqueta.
Krnąbrni zwolna się rozeszli w milczeniu, poddając się głosowi rozsądku.
— Panie — przemówił Biscarrat do biskupa — zbawiasz wszystkich mieszkańców, lecz dla ciebie i przyjaciela twego niema ocalenia.
— Panie de Biscarrat — rzekł biskup tonem pełnym szlachetności, w połączeniu z najwyższą grzecznością — zechciej łaskawie uważać się za wolnego.