Król wrócił do Paryża, a z nim d‘Artagnan, który, zebrawszy w przeciągu dwudziestu czterech godzin wiadomości o Belle-Isle, nic wszakże nie wiedział o tajemnicy, którą zachowały ciężkie skały Lockmarja, stanowiące potężny grób Porthosa. Dowiedział się także, iż mała łódka widzianą była na morzu i że okręt królewski dogonił ją i pochłonął, jako swą zdobycz.
I tu kończyły się wszystkie wiadomości d‘Artagnana, ale zaczynało się mnóstwo domysłów.
Ależ cóż można było z tego wszystkiego wnosić? okręt nie wrócił, a chociaż od kilku dni panował silny wiatr, ale okręt mocno był zbudowany i dobre miał żagle, nie lękał się więc wiatru i musiał, podług domniemań d‘Artagnana, albo zawinąć do Brestu, albo do ujścia Loary. Takie były uspakajające bądź cobądź wiadomości, jakie d‘Artagnan przywiózł wracającemu z całym dworem do Paryża królowi.
Ludwik, zadowolony z powodzenia, milszy i bardziej uprzejmy czuł się więcej możnym, i ani na chwilę nie przestawał kłusować przy karecie La Valliery. Wszyscy inni starali się, aby obie królowe to zaniedbanie syna i męża zapomniały. Wszystko oddychało przyszłością, przeszłość była niczem dla wszystkich. Ale przeszłość ta dotykała, jak świeża rana kilka dusz czułych i oddanych dawniejszym wspomnieniom.
I zaledwie król przybył do Paryża, miał zaraz żywy tego dowód. Ludwik XIV-sty tylko co wstał i zjadł pierwsze śniada-