Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.
—   270   —

I wkrótce we drzwiach gabinetu królewskiego pokazały się trzy osoby, wymienione przez d‘Artagnana.
Najpierwszym z przyjaciół Fouqueta, który przystąpił, był Pellison, nie płakał już, bo łzy mu dlatego jedynie płynąć przestały, ażeby król lepiej mógł słyszeć jego prośbę. Gourville, wstrzymując łzy przez uszanowanie dla króla, przygryzał usta. La Fontaine ukrył zupełnie twarz w chustce i gdyby nie konwulsyjne poruszenie od płaczu ramion, możnaby powiedzieć, że nie żył.
Król zachował zupełną godność. Twarz jego była bez żadnego wyrazu, zachował nawet zmarszczenie brwi, które miał przy zapowiedzeniu przez d‘Artagnana odwiedzających osób.
Dał znak ręką i stał, patrząc bystro na proszących, pełnych rozpaczy. Pellisson skłonił się prawie aż do ziemi, La Fontaine padł na kolana, jakby był w kościele. To uporczywe milczenie, przerywane tylko westchnieniami i płaczem, zaczęło obudzać w królu nie litość, lecz niecierpliwość.
— Panie Pellisson — rzekł dobitnie i sucho — panie Gourville, i ty, panie!...
I nie wymienił nazwiska La Fontaina.
— Bardzoby mi było przykro, gdybyście mieli prosić za największym zbrodniarzem, jakiego powinna ukarać moja sprawiedliwość. Król powinien być wzruszonym łzami albo skruchą: lecz tylko łzami niewinnego, a skruchą przestępcy. Nie wierzę ani w skruchę pana Fouqueta, ani w łzy jego przyjaciół, gdyż pierwszy zepsuty jest aż do gruntu serca, a ci nie mieliby tyle śmiałości, iżby chcieli przychodzić dla uwłaczania mi w moim własnym domu. Dlatego też proszę was, panowie, nie mówcie nic takiego, coby wyraźnie nie wskazywało szacunku, jaki macie dla wojej woli.
— Najjaśniejszy Panie!... — odpowiedział Pellisson, drżąc, gdy usłyszął tak groźne wyrazy — nie przyszliśmy, aby cokolwiekbądź takiego powiedzieć, coby nie było najwyższem i najszczerszem przywiązaniem, jakie się należy monarsze od jego poddanych. Daleką od nas jest myśl bronienia tego, który miał nieszczęście obrazić Waszą Królewską Mość. Popadły w nieła-