wyrwały Mousquetona z zadumania. Podniósł głowę, a poznając dawnego przyjaciela swego pana, rycząc z żalu, padł mu do nóg i łzy jego zrosiły marmurową podłogę. D‘Artagnan, podniósłszy go, uściskał jak brata, a po wzajemnem z obecnymi przywitaniu, usiadł, trzymając za rękę Mousquetona, siadającego przy jego nogach. Poczem rejent, również jak inni wzruszony, zaczął czytać.
Porthos, po wyznaniu wiary, prosił nieprzyjaciół swych, aby mu przebaczyli złe, które im wyrządził. W tem miejscu promień niezwykłej radości błysnął w oczach d‘Artagnana. Przypomniał sobie dawnego żołnierza i wszystkich nieprzyjaciół, powalonych waleczną ręką Porthosa, a przebiegłszy myślą ich liczbę, rzekł do siebie, że Porthos mądrze zrobił, nie wyliczając ich imiennie, w takim bowiem razie czytanie ich nazwisk byłoby utrudzeniem dla czytającego. Potem następowały wyliczenia w tych słowach:
— Posiadam z łaski Boga, w tej chwili:
— I-o Dobra Pierrefonds z polami, lasami, pastwiskami, wodami, otoczone mocnym murem.
— 2-o Dobra Bracieux, z zamkami, lasami, rolą dobrze uprawną, składające się z trzech folwarków.
— 3-o Małą wieś Vallon, tak nazwaną dlatego, że leży w dolinie.
— 4-o Pięćdziesiąt kolonij w Touraine, każda zawierająca 500 morgów.
— 5-o Trzy młyny na rzece Cher, dający rocznego dochodu po 600 liwrów.
— 6-o Trzy stawy w Berry, z których każdy przynosi rocznie 200 liwrów dochodu.
— Co się tyczy dóbr ruchomych, dlatego tak nazwanych, że się mogą przenosić z miejsca na miejsce, jak mi to wytlumaczył uczony mój przyjaciel biskup de Vannes.
D‘Artagnan zadrżał na posępne wspomnienie tego nazwiska.
Rejent bez przerwy czytał dalej:
— Składają się:
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/274
Ta strona została uwierzytelniona.
— 274 —