— Naraziłem się na gniew Waszej królewskiej mości i na ukrycie prawdziwego celu.
— Cóż to? bałeś się o mnie?
— Chociażby tylko o niestrawność, Najjaśniejszy Panie!... — odrzekł Colbert — gdyż nie daje się królowi takiej uczty, chyba jedynie po to, ażeby udusić go tem mnóstwem potraw.
I, powiedziawszy tak niezgrabny żart, oczekiwał z uprzejmością skutku, jaki miał tenże sprawić.
Ludwik XIV, człowiek najbardziej próżny z całego królestwa, lecz i najdelikatniejszy, przebaczył jeszcze Colbertowi ten płaski dowcip.
— A tak! pan Fouquet dał mi jak najpyszniejszą ucztę! Powiedz mi, Colbert, czy nie wiesz? skąd on bierze pieniądze, aby wydołać tak ogromnym wydatkom?
— Wiem, Najjaśniejszy Panie!...
— A więc wykaż mi to!
— Urząd intendenta często korzystny jest dla tego, co go piastuje.
— Chcesz ze mną mówić otwarcie, nie bój się, jesteśmy sami.
— Nigdy niczego się nie boję pod tarczą swego sumienia i opieki Waszej Królewskiej Mości.
Colbert skłonił się i podał królowi jakiś papier.
Król czytał list Mazariniego, który znamy już od czasu sprzeczki między Aramisem i panią de Chevreuse.
— Nie rozumiem dobrze — rzekł król, z widocznem zajęciem.
— Wasza królewska mość nie znasz jeszcze intendentów.
— Widzę tylko, że idzie tu o pieniądze, dane panu Fouquet.
— Trzynaście miljonów!... Piękna suma.
— Tak!... istotnie!... wynika więc stąd, że pan Fouquet nie oddał jeszcze trzynastu miljonów?...
— Tak, Najjaśniejszy Panie!... tak wypada z rachunku!...
— A więc cóż?...
— A więc, Najjaśniejszy Panie, ponieważ pan Fouquet nie oddał trzynastu miljonów, więc ma je w swej kasie, a z trzynastu miljonów można zrobić cztery razy tyle i jeszcze pokryć ułamek wydatku na przepych, jakiego Wasza królewska mość
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
— 28 —