Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XLV.
WIDZENIE ATHOSA.

Po przejściu omdlenia, Athos, wstydząc się wrażenia, jakie sprawił na nim tak nadnaturalny wypadek, ubrał się i kazał sobie podać konia, postanowiwszy udać się do Blois, aby stamtąd zawiązać pewniejszą korespondencję bądź z Afryką, bądź z d‘Artagnanem lub Aramisem.
List Aramisa opisywał hrabiemu nieszczęśliwe skutki wyprawy do Belle-Isle i zarazem tak szczegółowo opisywał śmierć Porthosa, że czułe jego i poświęcające się serce było nawskroś wzruszone. Athos chciał oddać ostatnie pożegnanie Porthosowi. Ażeby dopełnić hołdu, należnego dawnemu towarzyszowi broni, miał nadzieję, że, zawiadamiając o tem d‘Artagnana, namówi go do podróży z sobą do Belle-Isle i dopełni w jego towarzystwie smutnej pielgrzymki do grobu Porthosa, którego tak ukochał, poczem wróci do domu i będzie posłuszny temu tajemniczemu wpływowi, prowadzącemu go do wieczności tak skrytemi drogami. Lecz zaledwie uradowani służący ubrali go, widząc ukontentowanie wyryte na twarzy pana, z zamierzonej podróży, która miała choć w części rozpędzić jego czarne myśli, zaledwie najspokojnieszy koń przyprowadzony został przed ganek, Athos, czując zawrót głowy i zdrętwienie nóg, przekonał się, że kroku nie będzie mógł zrobić. Zażądał, aby go wyniesiono na słońce; położono go na ulubionej ławce z darniny, gdzie przepędził dobrą godzinę, zanim odzyskał siły. Osłabienie to, po przepędzonych tylu dniach bez ruchu, było naturalnem.