Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

Ludwik XIV-ty podniósł wreszcie głowę, a widząc, że Colbert czeka na jego pierwsze słowa:
— Panie Colbert — rzekł, zmieniając rozmowę — już późno, położę się spać.
— A!... — rzekł Colbert — a ja sądziłem...
— Do jutra, jutro rozstrzygnę tę sprawę.
— Bardzo dobrze, Najjśaniejszy Panie — odrzekł Colbert obrażony, chociaż powściągał się w obecności królewskiej.
Król skinął, a intendent odszedł tyłem aż ku drzwiom.
— Służba!... — zawołał król.
Służba weszła do pokoju.
Filip chciał także odejść.
— Chwilkę jeszcze — rzekł Aramis ze zwykłą sobie słodyczą — to, co tu zaszło, jest nic ważnego, jutro o tem nie wspomnimy nawet, ale służba, wieczór, sposób obejścia się przy rozbieraniu, te rzeczy są godne wielkiej uwaga. Naucz się, naucz, Najjaśniejszy Panie, jakim sposobem masz kłaść się do, łóżka. Przypatrz się dobrze.