Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ V.
COLBERT.

Historja pozostawiła nam opis świetnej zabawy, danej nazajutrz po przybyciu króla do Vaux. Jednakże król, któremu Colbert jadem napełnił serce, król z myślą, zajętą wczorajszymi wypadkami, król, przez cały ten dzień, tak świetny, tak urozmaicony niespodziewanemi zabawami, wśród których wszystkie cuda z tysiąca i jednej nocy zdawały się wyrastać pod jego stopami zimnym był, ostrożnym, milczącym.
Przez cały dzień król, który zapewne czuł potrzebę oddalania ponurych myśli, szukał starannie towarzystwa La Valiere, unikając, o ile mógł, rozmowy z Colbertem i Fouquetem. Nadszedł wieczór. Król oświadczył, że pójdzie na przechadzkę dopiero po skończonej grze w karty. Pomiędzy wieczerzą a przechadzką grano więc w karty, a król, wygrawszy tysiąc pistolów, schował je do kieszeni i powstał, mówiąc:
— Chodźmy teraz, moi panowie, do zwierzyńca.
Tam zastał damy.
Zbliżył się do La Valliere i, biorąc ją za rękę, rzekł:
— Czy nie będzie to niegrzecznością zapytać panią, co jej jest? gdyż widzę, że jesteś wzruszoną, a oczy pełne są łez.
— O!... Najjaśniejszy Panie!... jeżeli jestem wzruszana, jeżeli oczy są łez pełne i jeżeli jestem smutna, to smutkiem Waszej Królewskiej Mości.
— Moim smutkiem, źleś to zrozumiała, nie, to, czego doświadczam, nie jest wcale smutkiem.