Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/315

Ta strona została uwierzytelniona.
—   315   —

— Nieprawdaż? i jeszcze ze stratą...
I Colbert zaczął się serdecznie śmiać, kontent ze swego żartu.
— Co więcej — rzekł — ciż sami Holendrzy budują dla króla sześć okrętów, podług najlepszych wzorów ich marynarki Destoucha... A!... ale może nie znacie pana Destouches?
— Nie, panie.
— Jest to człowiek, posiadający wprawne oko, że, spojrzawszy na stojący w porcie okręt, natychmiast spostrzerze jego przymioty lub błędy. A to rzecz, jak wiecie, nader ważna, otóż ten Destouches, zdawał mi się być bardzo pożytecznym człowiekiem w porcie i on to dogląda roboty tych sześciu okrętów, każdego o 78 działach, które Holendrzy budują dla Najjaśniejszego Pana, a stąd wynika, kochany panie d‘Artagnan, że gdyby król chciał poróżnić się z Holendrami, niezłą będzie miał flotę. A pan znów wiesz lepiej niż kto inny, czy wojsko lądowe jest dobre?
D‘Artagnan i Aramis spojrzeli na siebie, podziwiając tę olbrzymią i tajemniczą pracę, jaką ten człowiek dokonał w dwóch latach.
Colbert zrozumiał ich, i miłem mu było to nieme pochlebstwo, najlepsze ze wszystkich.
— Jeżeliśmy nie wiedzieli o tem we Francji — rzekł d‘Artagnan — za granicami jej mniej jeszcze o tem wiedzą.
— I dlatego mówiłem do pana ambasadora, że Hiszpanja przyrzeka nam neutralność, a Anglja pomaga.
— Jeżeli Anglja będzie nam pomagała — rzekł Aramis — ręczę za neutralność Hiszpanji.
— Daj na to rękę — rzekł śpiesznie z porywczą dobrodusznością Colbert — ale co do Hiszpanji, nie masz jeszcze pan, panie d‘Alameda, orderu złotego runa, a przypominam sobie, że król właśnie wspominał o tem, że byłby rad gdyby widział noszoną przez ciebie wielką wstęgę św. Michała.
Aramis ukłonił się.
— O!... — pomyślał d‘Artagnan — dobry Porthosie, niema cię już, a ileż to łokci wstążki widziałbyś w tej łasce.