Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/316

Ta strona została uwierzytelniona.
—   316   —

— A teraz co do nas, panie d‘Artagnan, założyłbym się, że miałbyś chęć zaprowadzić swoich muszkieterów do Holandji?... Ale, umieszże pływać?
— Jak węgorz — odpowiedział d‘Artagnan.
— Ale bo widzisz, panie d‘Artagnan, tyle tam jest przepraw przez kanały i bagna, że i najlepsi pływacy toną czasem.
— Jest to mój obowiązek — odpowiedział d‘Artagnan — poświęcić życie dla Jego Królewskiej Mości. Tylko że w czasie wojny więcej można znaleźć ognia niż wody, a zawczasu zapowiadam, że wolę ogień. Już starzeję się, panie Colbert, woda bardzo mię oziębia, ogień zaś rozgrzeje.
Mówiąc to. d‘Artagnan zajaśjniał taką dumą i odwagą młodzieńczą, że Colbert nie mógł go nie podziwiać.
D‘Artagnan dostrzegł wrażenie, jakie wywarł na Colbercie i przypomniał sobie, że dobry to kupiec, co wysoko ceni swój towar, kiedy ten ma odbyt, i zawczasu oznacza cenę.
— A więc — rzekł Colbert — idziemy do Holandji.
— Tak jest — odpowiedział d‘Artagnan — tylko...
— Tylko?... — rzekł Colbert.
— Tylko — powtórzył d‘Artagnan — w każdem przedsięwzięciu zachodzi interesowność i miłość własna i lubo piękną jest płaca kapitana muszkieterów, ale uważaj pan, mamy prócz tego gwardję i cały dwór wojskowy Jego Królewskiej Mości; kapitan muszkieterów powinien tem wszystkiem dowodzić, a wówczas musi wydać najmniej sto tysięcy liwrów rocznie na koszta reprezentacji i stołu.
— Czy nie myślisz przypadkiem, że król będzie się z panem targował? — rzekł Colbert.
— E!... panie, nie zrozumiałeś mię — odpowiedział d‘Artagnan, pewny że już przezwyciężył kwestję interesu — ja mówiłem, że ja, stary kapitan, niegdyś dowódca gwardji królewskiej, będący na równi z marszałkami Francji, bywałem nieraz przeskoczonym w stopniu przez trzech, to jest, przez kapitana gwardji i dwóch pułkowników, dowodzących Szwajcarami, otóż za nic w świecie tego nie zniosę, mam swoje stare zwyczaje, których się trzymam.