Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
—   32   —

— A czegóż doświadczasz, Najjaśniejszy Panie?
— Poniżenia!
— Co mówisz? poniżenia?
— Mówię ci, że tam, gdzie ja się znajduję, nikt inny nie powinienby być panem! a patrz, czym nie zniknął, jak król Francji, wobec króla tego mieszkania. O!... — mówił dalej, zaciskając zęby i pięści — o!... i kiedy pomyślę, że ten król...
— Cóż takiego?... — rzekła La Valliere przestraszona.
— Że ten król jest przeniewierczym służalcem, pyszniącym się z ukradzionego dobra mojego! Ale ja temu bezwstydnemu ministrowi przemienię radość na wieczną żałobę, taką, że Nimfa Vaux, jak mówią poeci, pamiętać będzie o tem długo.
— O!... Najjaśniejszy Panie!
— Cóżto?... moja panno?... czy myślisz bronić pannę Fouquet?... — rzekł król zniecierpliwiony.
— Nie, Najjaśniejszy Panie, ośmielę się zapytać tylko, czy dobrze jesteś objaśniony. Gdyż nieraz już Wasza królewska mość przekonałeś się o prawdzie oskarżeń u dworu.
Ludwik XIV-ty dał przechodzącemu się obok Colbertowi znak, aby się zbliżył.
— Mów, panie Colbert — rzekł król — bo doprawdy zdaje mi się, że panna La Valliere aż twego potrzebuje potwierdzenia, ażeby uwierzyć słowom króla. Powiedz, panie, co zrobił Fouquet, ty zaś, pani, bądź łaskawą posłuchać go cierpliwie, gdyż nie zajmie to wiele czasu.
— O!... nic to wielkiego, pani — rzekł Colbert — proste tylko nadużycie zaufania...
— Opowiedz to Colbercie, a gdy skończysz, zostaw nas samych i uprzedź d‘Artagnana, że mu dać mam pewne rozkazy.
— Pana d‘Artagnana!... — zawołała La Valliere — i nacóż wołać pana d‘Artagnana, błagam cię, Najjaśniejszy Panie, powiedz mi?
— Na Boga!... dlatego, ażeby uwięzić tego dumnego Tytana, wiernego swej dewizie: „Wedrę się do twego nieba“.
— Uwięzić człowieka, który rujnuje się, ażeby godnie podejmować króla!