Czytał dalej:
„Polecam się twojej przyjaźni, panie marszałku, prosząc, abyś szczerze uwierzył mojej“.
D‘Artagnan, upojony radością, dał znak posłańcowi; ten zbliżył się, trzymając skrzynkę w ręku.
Lecz w chwili, kiedy marszałek chciał się przypatrzyć, silny ogień odezwał się na wałach i zwrócił tam cała jego uwagę.
— To szczególne!... — rzekł — dlaczego dotąd nie widzę chorągwi królewskiej, zatkniętej na walach.
Posłał więc jeszcze 300 ludzi pod dowództwem pełnego zapału oficera i kazał zrobić nowy wyłom.
Potem uspokojony zwrócił oczy na skrzynkę, którą mu podawał posłaniec Colberta, była to bowiem nagroda, na którą rzetelnie zasłużył. Wyciągnął już rękę, aby otworzyć skrzynkę, gdy wtem kula działowa z twierdzy, druzgocząc skrzynkę w ręku posłańca i uderzając w piersi d‘Artagnana, powaliła go na ziemię. Buława marszałkowska, przyozdobiona złotemi liljami, potoczyła się z rozbitej skrzynki, ku osłabionej ręce marszałka. D‘Artagnan usiłował powstać. Mniemano, że upadł nieraniony, lecz wkrótce okropny krzyk dał się słyszeć w gronie otaczających go oficerów. Marszałek był skrwawiony, a bladość śmiertelna zwolna okryła szlachetna twarz jego. Oparty o ręce ze wszystkich stron do niego wyciągnięte, mógł raz jeszcze zwrócić wzrok ku twierdzy i dostrzec na głównym bastjonie powiewającą białą chorągiew królewską, a uszy jego, pozbawione już słuchu, dosłyszały bęben ogłaszający zwycięstwo.
Wówczas, ściskając skrzepłą ręką buławę, ozdobioną złotemi liljami, spuścił na nią oczy i upadł, szepcząc:
— Athos i Porthos!.. do zobaczenia, Aramis!.. bądź zdrów....