Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
—   38   —

— Król jest wszędzie Panem, tak, jak u siebie!
— Jest to zdanie pochlebców i zapewne musiało wyjść od pana Colberta, ale tak nie jest. Król jest panem każdego domu, ale kiedy z niego wypędzi właściciela!
Ludwik przygryzł sobie usta.
— Jakto! — rzekł d‘Artagnan. — Człowieka, który się rujnuje, aby tylko przypodobać się Waszej Królewskiej Mości, każesz aresztować. Do djabła, Najjaśniejszy Panie, gdybym ja nazywał się Fouquet i ze mną tak postąpiono, pochwyciłbym resztę ogni sztucznych i takbym je urządził, ażebym razem ze wszystkiem wyskoczył w powietrze. Ale mniejsza o to. Wasza Królewska Mość każesz, idę.
— Idź — rzekł król — ale czy masz też dosyć na to ludzi?
— Czy myślisz, Najjaśniejszy Panie! że choć jednego wezmę z sobą? Uwięzić pana Fouqueta to tak łatwo, że dzieckoby tego dokazało. To tak samo, jak wypić kieliszek gorzkiej wódki; człowiek się tylko skrzywi i po wszystkiem.
— A jeżeli się będzie bronił?
— On! cóż znowu! miałby się bronić, kiedy taka surowość robi go męczennikiem, wierz mi, Najjaśniejszy Panie, że jeżeli posiada jeszcze z miljon, o czem bardzo wątpię, ręczę, że chętnieby go dał, aby tak skończyć. Ale idę już!
— Zaczekaj! — rzekł król. — Niech to uwięzienie nie będzie publicznem.
— To jest trudniejsze!
— Dlaczego?
— Gdyż nic łatwiejszego, jak wejść między otaczające go osoby i powiedzieć: „Panie Fouquet, w imieniu króla aresztuję cię.“ Ale pójść do niego i tak urządzić, ażeby zapędzić go gdzieś w kąt, z któregoby nie mógł uciec i ukraść go prawie współbiesiadnikom, tak, aby żadne z jego westchnień nie doszło do ich uszu, to już trudność prawdziwa, wielka i zaszczytna, i niech się jej podejmie zdolniejszy ode mnie.
— Powiedz raczej, że to jest niepodobieństwem. A!... mój Boże, czyż zawsze będę otoczony ludźmi, którzy się będą sprzeciwiali temu, co chcę zrobić?