Odźwierny postawił koszyk na stole i, patrząc na mówiącego:
— Cóż to?.. — rzekł ze zdziwieniem.
— Powiedz, niech tu przyjdzie gubernator — rzekł król wyniośle.
— Patrzajże, moje dziecko — odrzekł odźwierny — byłeś ciągle dotąd spokojny, ale obłęd robi człowieka czasem złośliwym, ostrzegam cię więc, że za takie postępki, jak twoje, to jest za połamanie krzesła, i za taki hałas, my wsadzamy do lochu. No! przyrzecz mi, że tego więcej nie będzie, a nic już nie powiem gubernatorowi.
— Chce widzieć gubernatora — rzekł król tymże co i pierwej tonem.
— Daj pokój temu, bo on cię każe wsadzić do lochu.
— Ja chcę, rozumiesz?..
— Znowu wzrok twój staje się obłąkanym, muszę ci zabrać nóż.
I odźwierny uczyniwszy to, co mówił, wyszedł, zamykając drzwi za sobą; pozostawił króla bardziej zdziwionego, nieszczęśliwego i samotniejszego, niż przedtem. Napróżno tłukł we drzwi, napróżno wyrzucał oknem półmiski i talerze, nikt mu nie odpowiadał.
Co się tyczy gubernatora, ten ani trochę tem się nie niepokoił, chociaż warta i odźwierny donieśli mu o tem. Ale cóż go to obchodziło?.. Pan de Baisemeaux przejęty tem wszystkiem, co mu Aramis powiedział, i, posiadając formalny rozkaz królewski, tęsknił jedynie do tego, ażeby Marchiali, w przystępie szaleństwa, powiesił się u kraty u okna lub zrobił coś podobnego.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.
— 51 —