Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.
—   62   —

To powiedziawszy, Filip, pomimo instynktowej odrazy, pomimo drżenia i przestrachu, które silna wola umysłu zwyciężyła, położył się na łóżku królewskiem.
Nad ranem cień jakiś wślizgnął się do pokoju królewskiego: Filip czekał nań i nie zdziwił się.
— I cóż, panie d‘Herblay?... — rzekł.
— Nic! Najjaśniejszy Panie! wszystko się skończyło.
— Gubernator Bastylji nie domyślił się?
— Niczego. Podobieństwo zapewnia zupełny skutek.
— Ależ więzień nie zaniedba tego objaśnić. Pomyśl o tem dobrze. Ja sam mogłem to uczynić, ja, który miałem do walczenia z władcą, daleką silniej ugruntowaną, niż moja.
— Zapobiegłem wszystkiemu. Za kilka dni, a może i prędzej wywieziemy więźnia na tak dalekie wygnanie!
— Można, z wygnania wrócić, panie d‘Herblay.
— Na bardzo dalekie! siły fizyczne ludzkie, i całe, jakkolwiek długie, życie nie wystarczą na powrót.
I raz jeszcze wzroki młodzieńca spotkał się z zimnym wzrokiem Aramisa.
— A pan du Vallon?... — spytał Filip, ażeby zmienić przedmiot rozmowy.
— Będzie dziś przedstawiony i powinszuje uniknionego niebezpieczeństwa, na jakie narazić chciał Waszą Królewską Mość ten przywłaszczyciel.
— Cóż z nim zrobimy?
— Damy mu patent księcia — odrzekł ze szczególnym uśmiechem Aramis.
— Z czego się śmiejesz, panie d‘Herblay?
— Śmieję się z przewidywań Waszej Królewskiej Mości!
— Z przewidywań? Co przez to rozumiesz?
— Wasza Królewska Mość zapewne obawiasz się, ażeby ten biedny Porthos nie stał się uprzykrzonym świadkiem i chcesz, się go pozbyć.
— Robiąc go księciem?
— Nienaczej, tem go Wasza Królewska Mość zabijesz! umrze bowiem z radości, a zarazem z nim tajemnica.