Fouquet ucieszył się wielce, ujrzawszy biskupa.
— A więc, kapitanie!... przyprowadzasz mi pana d‘Herblay.
— I coś lepszego jeszcze, ekscelencjo.
— Cóż takiego.
— Wolność!.
— Jestem wolny!
— Tak jest, oto rozkaz królewski!
Fouquet wytężył pytający wzrok, zwrócony na Aramisa.
— Możesz pan śmiało podziękować księdzu biskupowi Vannes, gdyż jemu to winieneś tę zmianę w królu.
— O!... — rzekł Fouquet, więcej poniżony przysługą, niż wdzięczny za skutek.
— Ależ ty!... — mówił dalej d‘Artagnan do Aramisa — ty, co tak opiekujesz się panem Fouquet, czyż i dla mnie nie zrobisz jednej rzeczy?
— Wszystko, co ci się tylko podoba, kochany przyjacielu!.. — odrzekł biskup spokojnie.
— Jedno tylko, a będę zupełnie zaspokojony. Oto objaśnij mię, jakim sposobem stałeś się ulubieńcem króla, ty!... który z nim więcej nad dwa razy w życiu nie rozmawiałeś!
— Przed takim, jak ty, przyjacielem — rzekł chytrze Aramis, — nie mogę zataić.
— A więc powiedz?