Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.
—   70   —

Tak !tak!
— Wychowany był na wsi, a potem wpakowany został do Bastylji.
— Czy podobna!.. — zawołał nadintendent, składając ręce.
— Jeden z nich był najszczęśliwszym z ludzi, a drugi najnieszczęśliwszym, z nędzarzy.
— A matka jego nie wie o tem?
— Anna Austrjacka wie o wszystkiem.
— A król?..
— O! król nic nie wie.
— Tem lepiej — rzekł Fouquet.
Wykrzyknik ten jakby sprawił na Aramisie wrażenie i dlatego patrzył om z niespokojnem zamyśleniem na mówiącego.
— Sądzę, że obaj, korzystając z praw urodzenia, powinni być królami. Czyż nie tego jesteś zdania?
— Oczywiście! Bliźnięta są jednem w dwóch ciałach.
— Cieszy mię to, że tak biegły prawnik i wysoki urzędnik, jak ty, podziela moje zdanie! Lecz słuchaj uważnie.
Bóg zesłał uciśnionemu mściciela, albo raczej podporę. Zdarzyło się, że król panujący, przywłaszczyciel, miał jako pierwszego ministra człowieka zdolnego, z wielką duszą i umysłem!
— Dobrze, dobrze!... — zawołał Fouquet — rozumiem! liczyłeś na pomoc moją w wynagrodzeniu niesprawiedliwości, uczynionej bratu Ludwika XIV-go? Nie omyliłeś się też! chętnie ci w tem dopomogę i dziękuję ci za to, panie d‘Herblay, dziękuję.
— Ależ bynajmniej nie o to idzie — rzekł niewzruszony Aramis — nie pozwalasz mi skończyć.
— Już milczę.
— Pan Fouquet, mówiłem, będąc ministrem panującego króla wpadł w niełaskę i zagrożony był utratą majątku, wolności, a może i utratą życia, przez intrygi i nienawiść, w które król uwierzył. Lecz Bóg dozwolił, dla podźwignięcia uciśnionego księcia, że pan Fouquet miał znowu poświęconego sobie przyjaciela, który, posiadając tę tajemnicę stanu, uczuł