— I nie czujesz okropności zbrodni, jakiej stałeś się wspólnikiem?..
— Masz tobie — pomyślał Baisemeaux i dodał głośno:
— Ale jakiej zbrodni, ekscelencjo?...
— Za to powinieneś być ćwiartowanym!.. ale nie czas teraz mówić o tem; zaprowadź mię natychmiast do więźnia!...
— Do jakiego więźnia?... — spytał Baisemeaux drżący.
— Udajesz, że nie wiesz?... dobrze, i to jest najlepiej dla ciebie!.. Bo istotnie, gdybyś był wspólnikiem, byłoby już po tobie!... Chcę więc uwierzyć w twoją nieświadomość.
— Ależ, ekscelencjo.
— Dobrze!... dobrze już, ale prowadź mię do więźnia!
— Do Marchialego?...
— Kto to jest ten Marchiali?...
— Jest to więzień, przywieziony dziś przez pana d‘Herblay!..
— Nazywają go Marchiali?... — rzekł Fouquet, zmieszany w swoich domysłach prostoduszną otwartością Baisemeaux.
— Tak jest!... ekscelencjo!... pod tem nazwiskiem jest tu zapisany.
Fouquet, przywykły do czytania w sercach ludzi, przekonał się o zupełnej jego szczerości, a potem, przypatrzywszy się z uwagą wyrazowi twarzy Baisemeaux, nie mógł już przypuścić, ażeby Aramis powierzył mu tajemnicę.
— I to ten więzień — spytał gubernatora — którego d‘Herblay wczoraj zabrał z sobą?...
— Ten sam!.. ekscelencjo.
— Ten, którego odwiózł dziś napowrót?... — dodał żywo Fouquet, domyśliwszy się całego planu Aramisa.
— Tak jest!... ekscelencjo.
— I nazywa się Marchiali?...
— Marchiali. A jeżeli ekscelencja przybyłeś, aby go zabrać, tem lepiej, bo właśnie chciałem pisać o nim do jego ekscelencji.
— Po co?...
— Od dzisiejszego rana jestem bardzo niekontent z niego,
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.
— 76 —