Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
—   79   —

„Rozkazuję księciu de Bouillon i księciu Kondeuszowi ażeby, wziąwszy Szwajcarów i inne gwardje, uderzyli na Bastylje dla dobra królewskiego“.
Baisemeaux zamyślił się Fouquet pisał:
— „Rozkazuje każdemu żołnierzowi, obywatelowi i szlachcicowi, chwytać i pojmać, gdziebykolwiek się znajdował, kawalera d‘Herblay biskupa Vannes i jego wspólników, którymi są: 1) Pan de Baisemeaux, gubernator Bastylji, podejrzany o zbrodnie zdrady, buntu, i o zamach stanu.
— Wstrzymaj się pan — zawołał Baisemeaux — nic nie rozumiem: ale tyle nieszczęść może we dwie godziny spaść na Bastylję, że król, który mnie będzie sądzić, sam uzna, że musiałem ulec groźbie tak strasznych losów. Idźmy więc do wieży, ekscelencjo, a tam zobaczysz Marchialego.
Fouquet wybiegł z pokoju, Baisemeaux szedł za nim, ocierając pot, spływający strumieniem po twarzy.
W miarę jak wstępowali po kręconych schodach, coraz wyraźniej dolatywał ich jakiś przytłumiony z początku głos, który zamieniał się w okropny krzyk złorzeczeń i przekleństw.
— Co to takiego?... — zapytał Fouquet.
— A to pański Marchiali — rzekł gubernator — posłuchaj pan, jak wyją warjaci.
Odpowiedzi tej towarzyszył rzut oka na Fouqueta, więcej obrażający, niż grzeczny.
Ten zadrżał, bowiem w okorpnym krzyku poznał głos króla. Zatrzymał się, wyrwał pęk kluczów z rąk Baisemeaux, który myślał już, że mu Fouquet chce niemi głowę roztrzaskać.
— Odejdź stąd — rzekł groźnie.
— Właśnie tego żądam — rzekł tenże do siebie. — To będzie ładnie, jak ci dwaj warjaci spotkają się z sobą, pewny jestem, że jeden drugiego udusi.
— Idźże!... — powtórzył Fouquet — a jeżeli nogą stąpisz na ten korytarz, zanim cię zawołał, bądź pewny, że zajmiesz na wieki miejsce najnędzniejszego z więźniów w Bastylji.
— Umrę niezawodnie — mruczał Baisemeaux, oddalając się chwiejnym krokiem.