Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.
—   93   —

w swej dłoni rękę Filipa, ujrzawszy Ludwika XIV-go, wydała ten krzyk straszliwy, jakgdyby przerażające widmo ukazało się jej oczom.
Dwaj synowie Ludwika XIII-go, niemi, z piersią dyszącą, z ramionami, podanemi naprzód, jakby byli gotowi rzucić się jeden na drugiego.
Nagle Ludwik XIV-ty, jako gwałtowniejszy i nawykły do rozkazywania, rzucił się do okiennicy, która otworzył, drąc firanki. Jasne światło napełniło komnatę, zmuszając Filipa do cofnięcia się w głąb alkowy.
Ruch ten Ludwik pochwycił z zapałem i zwracając się do matki:
— Matko — rzekł Ludwik — nie poznajesz syna, skoro wszyscy zaparli się swojego króla?
Anna Austriacka wstrząsnęła się cała i wzniosła ręce ku niebu, nie będąc w stanie słowa jednego przemówić.
— Matko — głosem spokojnym odezwał się Filip — czy nie poznajesz twojego syna?
Tym razem Ludwik się cofnął. Anna Austriacka ze słabym jękiem osunęła się na siedzenie. Ludwik znieść nie był w stanie tego widoku. Skoczył do d‘Artagnana, którego zawrót głowy począł ogarniać, tak, że chwiał się, ku drzwiom sięgając, jako jedynego punktu oparcia, który mu pozostał.
— Do mnie, muszkieterze!... zawołał. — Spójrz na twarze nasze i osądź, który z nas dwóch jest bledszy.
Krzyk ten wytrzeźwił d‘Artagnana i poruszył w sercu jego gorączkę karności.
Otrząsnął z czoła ciężar zwątpienia, i bez dalszego wahania przystąpił do Filipa, i kładąc rękę na jego ramieniu, rzekł:
— Panie, jesteś moim więźniem!
Filip nie wzniósł ku niebu oczu, nie poruszył się z miejsca, gdzie stał jak wryty, ze wzrokiem, utkwionym w swego królewskiego brata.
Wzniosłe to milczenie pełne było wyrzutu za wszystkie nieszczęścia minione i ciężkie męczarnie w przyszłości. Filip zbli-