Strona:PL Aleksander Fredro-Komedye t.1 044.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
Iakże się nieunosi zachwycona dusza!
Kiedy czytam serc tkliwych cudne piórotwory,
Owe, sztuki miłości doskonałe wzory...
Czyiaż moc przyrodzenia może być tak twarda,
By nie płakać nieszczęścia onego Abelarda?
XIĄŻĘ.
Pewnie!
FLORA.

Komuż niestraszne Heloizy żale,

Któż ze Safo niezadrzy na okropnéy skale?
GELDHAB.
(do Lisiewicza)
A co? to moja córka!
FLORA.

Któż we łzach nietonie

Przy smutnym i zawczesnym Wirginii zgonie?
Takie dzieła, mą duszą, takie dzieła czytam.
I w nich światło rozumu z rozczuleniem chwytam.
(znowu z prędkością i uniesieniem)
A w tkliwym Floryanie, lub czułym Gesnerze,
Te nadobne pastérki, przyiemni pastérze,
Te miłości wzaiemne, ta niewinność prawa,
Do wylewu łez naszych czyż nie maią prawa?
XIĄŻĘ.
Tak!
FLORA.

Gdy czytam boskiego dumy Ossyana,

Chwytam gitarę, śpiéwam zdroiem łez zalana;
Zdaie mi się, nayczulsze wybiérając tony,