Książe, Lisiewicz.
Ktoby się chciał zatrudnić człowieka obrazem,
Nagle spanoszonego i dumnego razem,
Niechże sobie z Geldhaba dokładny wzór bierze.
Co słyszałem, na honor, ledwie jeszcze wierzę;
A najbardziej z wszystkiego ta śmiałość mnie bawi,
Śmiałość, z którą o swojém urodzeniu prawi.
Gdybym nie był wiadomym, a słyszał ze strony,
Przysiągłbym, że nasz Geldhab z Lechem pokrewniony;
Wiadomym mówię, jednak to dziwne stworzenie
Nie jest mi dobrze znane, choć się z córką żenię.
Ma pieniądze, wszak dosyć, na cóż nam dochodzić
Kto mu ojcem, kto dziadem, kto go może rodzić.
Kiedy (rozkazując)
chcę wiedzieć.
Ha!... więc...
Tylko proszę szczerze.
Ta historya chwile niedługą zabierze:
Czas, który zwykle wszystko niszczy lub przemienia...
Zniszczył i świetny wywód Geldhabów imienia.
Tak jest, albo też raczej Geldhaba majątek
Kładzie w nim pierwszym, rodu świetność i początek:
Przybysz, potém mieszczanin, w końcu burmistrz
w Schowie...
Pięknie szło sądownictwo, miarkuję po głowie.