Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/034

Ta strona została skorygowana.
Książe.

Jakieżto smutne dzieło tak rozczulać zdoła?


Flora.

Ach, nie smutne; to bajka, i dosyć wesoła,
Ale ja nad przyjemnym często stylem płaczę.


Książe.

To nie trudno w tych czasach.


Flora.

Jak książkę zobaczę,
Czuję zaraz coś w sobie... co nie ma nazwiska,
Co sprowadzając uśmiech, razem łzy wyciska.


Książe.

To pięknie.


Flora (coraz prędzej).

Cóż dopiéro ze mną się nie dzieje,
Jakież niebieskie czucie w sercu mém nie tleje!
Jakiż mojej istoty ogień nie porusza,
Jakże się nie unosi zachwycona dusza!
Kiedy czytam serc tkliwych cudne piórotwory,
Owe sztuki miłości doskonałe wzory...
Czyjaż moc przyrodzenia może być tak twarda,
By nie płakać nieszczęścia cnego Abelarda?


Książe.

Pewnie!


Flora.

Komuż nie straszne Heloizy żale,
Któż ze Safo nie zadrży na okropnej skale?


Geldhab (do Lisiewicza).

A co? to moja córka!


Flora.

Któż we łzach nie tonie
Przy smutnym i zawczesnym Wirginii zgonie?