Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/035

Ta strona została skorygowana.

Takie dzieła mą duszą, takie dzieła czytam.
I w nich światło rozumu z rozczuleniem chwytam.

(znowu z prędkością i uniesieniem)

A w tkliwym Floryanie, lub czułym Gesnerze,
Te nadobne pasterki, przyjemni pasterze,
Te miłości wzajemne, ta niewinność prawa,
Do wylewu łez naszych czyż nie mają prawa?


Książe.

Tak!


Flora.

Gdy czytam boskiego dumy Ossyana,
Chwytam gitarę, śpiewam zdrojem łez zalana;
Zdaje mi się, najczulsze wybierając tony,
Że dźwięcznej lutni barda dotykam się struny;
Z Kornela, Krebillona lub Rasyna dzieła,
Scenę, która mnie mocą najwięcej ujęła,
Wnet ołówkiem na papier dokładnie przenoszę;
Tak, we wszystkiém znajduję czucie i roskosze,
One są mym żywiołem, nauki — zabawą.


Geldhab do Księcia).

A jak pisze, rachuje, jak tańcuje żwawo!


Książe (do Lisiewicza cicho).

Otóż rozum na przedaż, bez żadnego składu.


Geldhab (do radością.)

Cóż Książe? nie mówiłem?


Lokaj (wchodząc)

Dano do obiadu.


Geldhab

Florko, daj Księciu rękę!... dajże!
(do Lisiewicza) Jak się boi;
Nadto skromna, lecz z czasem z wszystkiém się oswoi.