Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/048

Ta strona została skorygowana.
Major.
(tupa nogą i postępuje ku Lisiewiczowi).

Ja tak chcę! tam do licha!


Lisiewicz.
(cofając się z ukłonem, pokornie).

A, a... proszę mówić.

(na stronie)

Wiedziałem, że tak będzie.


Major (do Lisiewicza).

Z tobą już skończyłem,
Teraz słówko do Księcia.

Lisiewicz (na stronie)

Diable się skłóciłem;
Nauczę ja go kiedyś, jak mnie trzeba cenić!


Major (do Księcia).

Wiesz Książe, że osoba, z którą się chcesz żenić,
Zdawna Lubomirowi obiecaną była?
Że to ich familia z dawna ułożyła,
I że te dzieci miłość najściślejsza wiąże,
Którą teraz nie łatwo zerwać? wie to Książe?


Książe.

A ja się znowu spytam: ten ton co ma znaczyć?!


Major.

O! to chcę i winienem jasno wytłómaczyć:
Słowo dane jest świętem, cudza własność świętą,
Tamto łamać, tę chwytać jest łotrom ponętą;
Ale człowiek uczciwy ściśle zważa na nie...
Lecz chcąc tłómaczyć, muszę powtórzyć pytanie,
Czy wiesz...


Lisiewicz.

Że z Księciem mówisz, zapominasz, widzę.


Major.

Człowieka w nim uważam, a z tytułów szydzę;