Ta strona została skorygowana.
Lisiewicz (na stronie).
Czart, nie Major.
Major.
Wybieraj... czyń Książe dowoli.
Lisiewicz.
A ja, nim drugi przyjdzie, wymknę się powoli.
(Odchodzi).
Major, Książe.
Książe.
(po krótkiém milczeniu z udanym uśmiechem).
Cóżto, czyśmy wrócili w te szalone wieki,
Gdzie płeć piękna wzywała rycerzów opieki?
Mamyż na Rosynantach, długa dzida w dłoni,
Zbijać karki po polu w miłosnej pogoni?
Albo też siłą barków, lub dzielnością ręki
Wysławiać swej kochanki przymioty i wdzięki?
A na końcu tych szaleństw, po odmiennym losie,
Śpiewać miłość i boje przy echa odgłosie?
Nie, nie; co to, to pozwól, mój luby Majorze,
Trudno, ażebyś całkiem odnowił w tej porze.
(śmieje się).
Major.
Tam do licha...
Lisiewicz.
(przebiegając w lewe drzwi przez scenę, do siebie).
Już idzie.
Książe.
(śmiejąc się głośno z przymusem)
Tego brakowało.
(seryo ironicznie)
Wprawdzie dla Lubomira największą jest chwałą