Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/057

Ta strona została skorygowana.
Geldhab.

Jak bekasa.

(Lisiewicz kiwa głową, nie dowierzając.)

No, chcesz się założyć?


Lisiewicz.

A, nie chcę!


Geldhab.

Tak, dla próby.


Lisiewicz.

Czyś Waćpan szalony!


Geldhab.

Wygrałbym, bo jak strzela, jestem zapewniony:
Raz tu przypadkiem strzelił, jednakże nie chybił,
Jak wyrznął! (pokazując)
W same okno, i dwie szyby wybił.


Lisiewicz.

Fraszki.


Geldhab.

Nic się nie boisz?


Lisiewicz.

Nie.


Geldhab.

Wcale?


Lisiewicz.

Nic wcale.


Geldhab.

A kiedy tak, więc dobrze, przednio, doskonale.
Słuchajże przyjacielu: ten major przeklęty,
Na mnie, ciebie i Księcia okropnie zawzięty,
Trzeba się bić, lub milczeć, chcąc przywrócić zgodę;
Zatém zrób nam tę grzeczność i wielką wygodę,
Strzelaj się za nas wszystkich, powiem, żeś ty winny...


Lisiewicz.

Nie, nie...