Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/058

Ta strona została skorygowana.
Geldhab.

Proszę cię.


Lisiewicz.

Nie chcę, nie; mam projekt inny...

(myśląc mówi pomału)

Dobrze można... rzecz... skończyć, i bez krwi wylewu...
Trzeba, żebyście z Księciem, nie bojąc się gniewu,
Wpadli z góry na niego. Powiedzcie mu śmiało,
Że nie chcecie odmieniać, co się raz już stało;
Że Twoja córka Księżną musi być koniecznie.
Tylko z nim żwawo, huczno, nawet i niegrzecznie,
A on sam zaraz będzie załatwiał tę zwadę.
Tylko krzyczcie...


Geldhab.

A Waćpan?


Lisiewicz.

Ja na wieś pojadę.


Geldhab.

Tak? Waćpan widzę śmiały do dawania rady;
Lecz taką rzeczą nasze pieniężne układy...


Lisiewicz.

Jakto, mógłbyś je znosić? czyjażeto głowa
Pierwszy projekt wydała? czyjażeto mowa
Księcia nam zniewoliła? Całemi godziny
Chwaliłem mu twe cnoty i twojej rodziny,
Aż nieraz głosu brakło. I za to staranie
Takaż nagroda? taka...


Geldhab.

Ale mój Mospanie,
Chciejże sobie rozważyć, za cóż ja mam płacić,
I razem córkę, Księcia i pieniądze tracić?


Lisiewicz.

Wszak jeszcze nie stracona.