Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/064

Ta strona została skorygowana.

Jednak słuchaj mnie jeszcze: nie zazdrość zdradliwa,
Nie nadzieja mnie wiedzie, lecz przyjaźń troskliwa;
Odmów Księciu, by szczęście nadal ci służyło.


Flora.

Nadto tej troskliwości i nadto jej było,
Wszystko z tej troskliwości nieszczęsnej wypływa:
Z troskliwości nas nudzisz, a Major wyzywa.
Lepiej było pozostać w swych kolegów gronie,
Ścigać w puszczy niedźwiedzie i ujeżdżać konie;
Tam major silniejszego znalazłby atletę,
Niż starca, Lisiewicza i słabą kobietę.
Tam mógłby godnej siebie Pan Major dojść sławy,
Potém na łonie Bacha spoczywać z wyprawy;
I Pan posłuszny uczeń swojego Mentora,
Mógłbyś z czasem z słabemi udawać Hektora.


Lubomir.

Co słyszę? Floro! jakież...


Flora.

Lepiej było zostać,
Niż zmieniać naszą ciszę na Erebu postać;
I gdy już nie pomogło ni straszyć, ni prosić,
Heroicznej miłości poświęcenia głosić.


Lubomir.

Na gniew czyż zasłużyłem?


Flora.

Kto nudzi czas długi,
Na mój gniew sprawiedliwy ma dosyć zasługi.


Lubomir.

Ja ciebie nie poznaję...


Flora.

Ach, proszę w tej dobie,
Zapomnijmy o dawnym mówienia sposobie;