Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/087

Ta strona została skorygowana.

Jakie konie w karyklu, jakie pyszne stroje,
I... znowum się wstrzymała, bo się zawsze boję,

(zbliża się do Julii i mówi ciszej, ale tak żeby i Zdzisław słyszał)

Kiedy chwalę te fraszki, urazić Zdzisława.


Zdzisław (z ironią pierwszy wiersz).

Ach więc już do litosci dostąpiłem prawa!
Ale, piękna Zofio, strać na zawsze trwogę,
Że pochwał w takim względzie zazdrosnym być mogę;
Bo wiem, że jeśli Astolf twoje serce zyska,
To nie dla tego tylko, że koczem połyska.
Takie fraszki dla duszy słabe są ogniwa,
Łatwo ich się dostaje, jeszcze łatwiej zbywa.




SCENA III.
Julia, Zofia, Zdzisław, Radost.


(Radost w surducie, pod spodem spencer i równeż pantalony z pończochami; chustka grubo zawiązana. Nalega trochę na nogę i laską się czasem podpiera.)


Radost.

A charmant, charmant, superbe! już hrabina wstała.

(Zofia w rękę go całuje; Radost głaszcząc ją pod brodę)

Buon giorno moje dziecię... ślicznaś moja mała.
A! Zdzisław, ranny ptaszek... cóż?... podług zwyczaju
Może już z polowania?

(Zofia i Julia siadają, Zofia od sceny; haftują.)


Zdzisław.

Byłem w blizkim gaju,
Ale psy nie goniły, bardzo ostre pole.


Radost.

Nie goniły, a, charmant! dla tego ja wolę
Par force, par force... eh goddam! to mi polowanie!
Hussa! przez płoty, rowy, niech się co chce stanie!