Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

To, panie, inne rzeczy, to Francya, panie,
Niech się Podlasie schowa!


Zdzisław.
(więcej tyłem się obracając; do siebie).

Przecież raz przestanie.


Etienne.

Tam pieców niema... tytuń, to bez fajek kurzą;
No, wódka diabła warta, ale wina dużo;
A dopieroż w Paryżu, albo i Londynie...
Londyn, panie, na wyspie, woda wkoło płynie,
Na krypach nas przewieźli, wtenczas most zerwało.

(Zdzisław obraca się z zadziwieniem do Etienna)

Nie pierwszy pan się dziwi, widziałem niemało,
Wiem wszystko; kiedy gadam, nikt mi nie zadrzymie,
A niechno Panu zacznę rozprawiać o Rzymie.


Zdzisław.

O Rzymie... (cicho)
Astolf milczał...

(głośno)

chciałem wspomnieć właśnie;
Tamto przez morza, skały...


Etienne.
(przerywając śmiechem).

A to co za baśnie!

(śmieje się)

Najciężej do Anglii, ztamtąd jak po stole.


Zdzisław.

Czy tak?


Etienne.

Ale ja, panie, ja Francyą wolę.


Zdzisław.

Więc z panem byłeś wszędzie?


Etienne.

Ha niechaj sam powie.